Nowy Dyrektor - Stare Problemy - czyli energetyka jądrowa w Polsce
prof. dr hab. inż. Konrad Świrski, Transition Technologies SA

Nic tak nie elektryzuje energetyki jak zmiany personalne, a dzisiejsze wiadomości to zmiany na stanowiskach dyrektorskich w Ministerstwie Energii. Nowy Dyrektor Departamentu Energetyki Jądrowej - to prawdopodobnie nowe otwarcie energetyki jądrowej w Polsce - na razie wciąż nie wiadomo czy realne przyspieszenie budowy pierwszej elektrowni czy też realne zamknięcie programu.
Do tej pory (dla patrzących z boku) niestety dyskusja o atomie wydaje się mało merytoryczna. Jakiekolwiek pytania, wątpliwości lub alternatywne strategie rozbijały się o skały nieustępliwości Departamenty EJ i oficjalny przekaz Ministerstwa Energii - "energia jądrowa - będzie i już". Dość znamienna jest sejmowa wypowiedź wiceministra sprzed kilku dni "Po zakończeniu konsultacji społecznych projektu Polityki energetycznej Polski do roku 2040 włączymy zielone światło dla budowy dwóch elektrowni atomowych" - czyli cokolwiek tam "wykonsultujemy" i cokolwiek dostaniemy w tych konsultacjach to i tak ... uruchomimy program, bo decyzja jest już podjęta. Pokazuje to w pigułce całą polską dyskusję o atomie - można być tylko za (i ignorować jakiekolwiek niewygodne pytania) albo można być całkowicie przeciw (i wykorzystywać strach przed EJ do lobbowania alternatywnych rozwiązań). Na pytania i problemy się nie odpowiada (bo i po co) i zawsze podaje się standardowy zestaw odpowiedzi (zwolennicy i przeciwnicy) ignorując obiektywne dane lub niewygodne informacje. Tymczasem dylemat jest naprawdę godny Hamleta - budowa elektrowni jądrowej wydaje się niesłychanie trudna (jeśli nie niemożliwa), a z kolei "niebudowa" to problem olbrzymich kosztów CO2 jeśli utrzyma się europejska polityka klimatyczna i prawdopodobnie wariant gazowo-OZE, który jako efekt pośredni , uniemożliwia uniezależnienie od dostaw gazu z kierunków wschodnich.
Na początek zestaw tych "atomowych problemów" z którymi będzie musiał się zmierzyć nowy Dyrektor Energetyki Jądrowej:
- "Po pierwsze - pieniądze" czyli finansowanie inwestycji . Koszty oceniane na minimum 16-20 mld (blok nr 1) i finalnie ponad 100 mld (cały program w formie na dziś) są nieosiągalne dla sektora obciążonego wszystkimi bolączkami, a ostatnio ustawą blokującą podwyżki cen energii. Ponieważ alternatywne (i jedyne na dziś jakoś działające) koncepcje Kontraktów Różnicowych zostały odrzucone, to jak zostanie skonstruowane finansowanie programu - dalej nie wiadomo (znamienne odpowiedzi ME że "podamy to na koniec kolejnego kwartału"). Przypominamy że pomysły na zaangażowanie finansowania z budżetu lub udzielanie gwarancji państwowych na energetyczne kredyty na dziś są niedozwolone wg. regulacji europejskich i nie dajmy się przekonać stwierdzeniom "że to wszystko uzgodnimy z Unia", bo widać jaki na dziś efekt podobno uzgodnionych ustaw "o prądzie". Problem - skąd pieniądze jest najważniejszy i w ogóle nie powinniśmy dyskutować nad czymkolwiek dalej bez rozwiązania tego punktu, bo inaczej - energetyka jądrowa na pewno nie powstanie (tu warto popatrzeć na problemy w innych krajach europejskich i ostatnio wycofanie się Hitachi z projektu w Wielkiej Brytanii - właśnie z uwagi na niepewność finansowania, aczkolwiek projekt w Hinkley Point teoretycznie idzie zgodnie z planem, ale tam są Kontrakty Różnicowe).
- "problem europejski - zamykamy energetykę jądrową". Nie można zamykać oczu, że w samej unii dominuje pomysł przejścia na źródła odnawialne przy eliminacji energetyki jądrowej (poza Francją). Kraje gdzie EJ istnieje (poza Francja, Wielką Brytania i Finlandia) raczej nie rozważają upgradu swojej jądrowej floty, a raczej pokazują termin definitywnego zakończenia pracy atomu (planując zastąpienie tych elektrowni nowymi technologiami - oczywiście OZE - oczywiście też pytanie na ile te plany są realne). Tym niemniej - Niemcy 2022 a ostatnio Hiszpania 2036 - to terminy definitywnego zamknięcia elektrowni jądrowych. My w ostatnim planie ME planujemy budowę dopiero po 2040 - warto rozważyć czy to oni są tak nierozważni i nierozsądni czy też my nie doceniamy nowych rozwiązań energetycznych.
- "opóźnienia w budowie - choroba europejska". Znowu nie udał się rok 2018 w europejskiej energetyce jądrowej. Wielokrotnie przesuwane terminy oddania sztandarowych projektów EPR w Finlandii i Francji , planowane ostatnio właśnie na 2018 - znowu nie zostały utrzymane. Nienapawające optymizmem informacje z Flamanville - właśnie odkryto problemy ze spawami w rurociągach i obecnie podaje się koniec roku 2019 jako termin załadunku paliwa (więc pełne uruchomienie 2020). To jest wielkie zagrożenie (przesunięcia i opóźnienia budowy powodują ogromne koszty rujnujące opłacalność inwestycji). Co charakterystyczne - dzieje się to nagminnie w Europie i we wszystkich energetycznych budowach (warto popatrzeć na opóźnienia nawet projektów węglowych czy gazowych u nas). Na tym tle jądrowe projekty w Rosji czy Chinach napawają optymizmem - w Chinach tak naprawdę nowe generacje reaktorów już ruszyły. To też bardzo bolesna lekcja do odrobienia (należy przygotowywać się na problemy europejskie) i całkowicie dotychczas lekceważona przez ME - w oficjalnych komunikatach uważa się, że "damy radę" i nie będzie żadnego problemu (pomimo braku doświadczenia w technologii, bez silnych firm inwestycyjnych, bez zaplecza, itp.).
- "wielkość bloków - czy pasują do obecnego systemu". Energetyka może ogólnie jest dość powolna w zmianach, ale trudno nie zauważyć, że wiele się zmienia. Najprościej - popatrzeć na wykresy zapotrzebowania ze strony operatora. Rośnie - nowy rekord 26,5 tys. MW to argument, że potrzebujemy nowych źródeł. Ale jak spojrzymy dokładniej widzimy, że jednocześnie rośnie dramatycznie zmienność zapotrzebowania - potrzebujemy mocy (ale szczytowych), potrzebujemy mocy (ale rezerwowych kiedy nie ma OZE lub kiedy są tygodnie świąteczne). Dzisiejsze konstrukcje wielkich bloków jądrowych działają dokładnie "na odwrót" jakby oczekiwał system - i nic w tym dziwnego, budowane były na koncepcje energetyki z przed ćwierćwiecza. Znowu, jeśli po prostu będziemy tego nie zauważać i ignorować i na dodatek planować, że coś takiego wrzucimy do eksploatacji za kolejne 12-20 lat ...
- "nasze doświadczenia - na razie tylko papier". Jeśli naprawdę chcemy energetykę jądrowa wybudować to też zmierzmy się z bolesnym doświadczeniem ostatnich 9 lat PPEJ. Nawet w samej komunikacji ME w ciągu ostatnich dni pojawiło się ze wydaliśmy od 375 do 750 mln i tu cytuje "w efekcie powstało kilka ekspertyz, raportów i analiz". Nie ma wciąż dokończonych badań środowiskowych w wytypowanych lokalizacjach a bez tego nie ma żadnej możliwości kroku do przodu. Chyba najlepszym argumentem za polską energetyką jądrową byłaby realizacja czegoś więcej niż "ekspertyzy".
Każde nowe otwarcie - należy rozpocząć od analizy problemów - bo argumenty za - to już wielokrotnie Ministerstwo i Departament EJ wykorzystywał w publicznej dyskusji. Jeśli naprawdę myślimy o energetyce jądrowej i nie chcemy jej traktować jako "zasłony dymnej" dla ochrony węgla i tworzenia mistycznych strategii rozwoju energetyki - umiejmy rozwiązać podstawowe problemy. Wówczas program - sam się obroni.
Życzymy więc powodzenia nowemu dyrektorowi na tej bardzo trudnej drodze.