Dlaczego użycie metali ziem rzadkich do oczyszczenia planety nie jest tanim rozwiązaniem
www.cire.pl | Obserwuj nas na facebook.com/energetyka
Zbieramy 7 razy więcej energii z wiatru i 44 razy więcej energii ze słońca niż dziesięć lat temu. Czy to dobra wiadomość? Guillaume Pitron, francuski dziennikarz i dokumentalista, nie jest tego pewien.
Nie jest ani sceptykiem klimatycznym, ani zwolennikiem bezczynności. Ale gdy świat zmierza do przyjęcia celu zerowej emisji dwutlenku węgla netto do 2050 r., Pitron martwi się o koszty. Liczby w jego książce
The Rare Metals War są surowe.
Zmiana modelu energetycznego oznacza podwojenie produkcji metali ziem rzadkich co ok. 15 lat, głównie w celu zaspokojenia popytu na magnesy nieżelazne i akumulatory litowo-jonowe. W tym tempie, pisze Pitron, "w ciągu następnych 30 lat... będziemy musieli wydobywać więcej rud minerałów niż ludzie wydobywali przez ostatnie 70 tys. lat".
Przed okresem Renesansu ludzie znaleźli zastosowania dla siedmiu metali. Podczas rewolucji przemysłowej liczba ta wzrosła do zaledwie kilkunastu. Dzisiaj znaleźliśmy zastosowania dla wszystkich 90, a niektóre z nich są bardzo rzadkie. Na przykład neodym i gal znajdują się w rudach żelaza, ale neodymu jest 1200 razy mniej, a galu do 2650 razy mniej niż żelaza.
Zjeżdżając z opuszczonej kopalni na pustyni Mojave do toksycznych jezior i dotkniętych rakiem obszarów Baotou w Chinach, Pitron waży straszną cenę otrzymywania tych materiałów, umiejętnie łącząc dziennikarstwo śledcze z poglądem nauki, polityki i biznesu.
Istnieją dwie strony historii Pitrona, splecione ze sobą płynnie. Po pierwsze, jest to historia gospodarcza o tym, jak Chiny zdominowały transformację energetyczną i cyfrową. Obecnie kontrolują 95 proc. rynku metali ziem rzadkich, wytwarzając od 80 do 90 proc. baterii do pojazdów elektrycznych, mówi Pitron, i ponad połowę magnesów w turbinach wiatrowych i silnikach elektrycznych.
Jest też historia o ekologicznych skutkach osiągnięcie tego sukcesu przez Chiny. Według Pitrona obecnie 10 procent gruntów ornych jest skażonych metalami ciężkimi, 80 proc. wód gruntowych nie nadaje się do spożycia, a zanieczyszczenie powietrza przyczynia się tam do ok. 1,6 mln zgonów rocznie (niedawny artykuł w
The Lancet twierdzi, że 1,24 mln zgonów rocznie w Chinach można przypisać zanieczyszczeniu powietrza - ale nie spierajmy się).
Chiny dobrowolnie przystąpiły do tej faustowskiej umowy z diabłem. Nie byłoby to jednak możliwe, gdyby świat zachodni nie zlecił sobie outsourcingu własnej działalności przemysłowej, tworząc planetę podzieloną, jak to pamiętnie opisuje Pitron, "między brudnych i tych, którzy udają czystych".
Zasłużona kara dla Zachodu jest na wyciągnięcie ręki, ponieważ jego producenci, głodni metali rzadkich, muszą przenieść swoje technologie do Chin. Zachód powinien był przewidzieć, jak jego zależność od chińskich surowców szybko przekształci się w zależność od Chin w zakresie technologii energetycznych i transformacji cyfrowej.
Do 2040 r., dążąc do coraz lepszej łączności i czystszej atmosfery, będziemy musieli wydobywać trzy razy więcej metali ziem rzadkich, pięć razy więcej telluru, 12 razy więcej kobaltu i 16 razy więcej litu niż obecnie. Ruina ekologiczna Chin i globalna dominacja technologiczna posuwają się naprzód w sposób niepowstrzymany, chyba że Zachód i inne kraje zaczną wydobywać rzadkie metale w Brazylii, Stanach Zjednoczonych, Rosji, Turcji, RPA, Tajlandii i rodzinnej Francji Pitrona.
Lepiej, żeby Zachód uzyskał odrobinę bezpieczeństwa dostaw, przeznaczając pod wydobycie część własnej ziemi, mówi Pitron. Przynajmniej tam konsumenci mogą walczyć (i płacić) za czystsze procesy. Nic się nie zmieni, jeśli nie doświadczymy "pełnego kosztu osiągnięcia naszego poziomu szczęścia" - mówi.
Źródło:
https://www.newscientist.com/article/mg24933190-400-why-using-rare-metals-to-clean-up-the-planet-is-no-cheap-fix/amp/?fbclid=IwAR38miq7uSXjCCXetVP_NOQiVSETFXXtW2_yHar36DBQ4A7xIEceRmtKcYI
Czytaj również: